JanKa. Wydawnictwo i...
WYDAWNICTWO REDAKTORNIA PORADNIA DTP SPRZEDAŻ KONTAKT
 
 
 
KSIĄŻKI
AUTORZY
WYWIADY
RECENZJE
GALERIA
LINKI
- zobacz -
RECENZJEWYWIADYFRAGMENTZAMÓW

Joanna Bartoń

NISKOROSŁA


Widzę dobro
rozmawia Janina Koźbiel

JK: Upłynęły dwa lata od ostatniej książki, a w Twojej stylistyce to znów jakby epoka... Czy w życiu osobistym i społecznym wokół Ciebie również?
JB: A nie trzy? I serio z tą stylistyką to aż tak? Ja tego nie czuję, choć mam świadomość, że każda moja książka jest napisana inaczej. Przy Niskorosłej wygrała prostota. Dlaczego? Ponieważ chciałam napisać mocną historię, której język nie będzie przeszkadzał. Treść do opowiedzenia wybrała sobie formę. Moim zdaniem, nie wyszło najgorzej.
Styl wcale nie jest taki prosty. Język Gosi to stan kondensacji, który składnię i frazeologię czyni nieprzezroczystą. Na przykład, wspominając, Gosia często powtarza „pamiętam jak dziś”. Tak się mówi, owszem, ale to jest konstrukcja nielogiczna, niepoprawna. Brałaś niektóre frazy z nasłuchu czy też specjalnie zniekształcałaś?
Racja, styl jest prosty, ale być może tylko dla mnie, bo bardzo szybko się w nim odnalazłam. I wydał mi się zupełnie naturalny. Nigdy chyba jednak nie napiszę niczego stylem doskonale przezroczystym. To byłoby dla mnie zadanie literackie-koszmar. Mówiąc wprost: umarłabym z nudów. Unikam też takich książek jako czytelnik. Żeby mnie coś chwyciło, język musi być wyrazisty i jakiś. Coś się musi w nim dziać. W konstrukcji czy w składni - nieważne. Ważne jest to coś. Jakiś formalny naddatek. Literatura to nie gazeta, która ma przekazać w jak najprostszy i możliwie zwięzły sposób informacje. Powinna być przede wszystkim twórcza. A „pamiętam jak dziś” to oczywiście nasłuch. Być może niepoprawny, ale za to jaki pojemny. Są nawet utwory muzyczne i książki pod takim tytułem. Sprawdziłam.
Jak wiem, wznowiłaś studiowanie psychologii. Co Cię do tego skłoniło i czy nadzieje są już zaspokajane?
Wróciłam z Wielkiej Brytanii i poczułam, że muszę chociaż spróbować wrócić do zawodu wyuczonego. Studia podyplomowe temu mają właśnie służyć. Doskwierała mi świadomość, że niewiele z psychologii pamiętam, więc teraz trochę tę wiedzę odkurzam.
Jak się studiuje zdalnie? To są tylko wykłady czy też jakieś warsztaty, ćwiczenia?
Część wykładów mieliśmy w trybie online, ale na szczęście odbyły się już dwa tradycyjne zjazdy. Te ostatnie w formie warsztatów i ćwiczeń, które są na pewno bardziej absorbujące i angażujące niż tradycyjny wykład. Jak się studiuje? W mojej grupie jestem seniorką. I chyba trochę oduczyłam się uczyć. Jakkolwiek karkołomnie to brzmi.
Czy każdy z nas jest dziwakiem i mizantropem, Joanno? Czy są typy wyraźnie aspołeczne i wyraźnie prospołeczne? Jako praktykująca psycholożka in spe masz na pewno jakieś intuicje.
Oczywiście, że nie każdy. Można to nawet zbadać za pomocą stosowanych w procesie diagnozy narzędzi, takich jak na przykład kwestionariusze osobowości. Między ludźmi istnieją znaczące różnice, jeśli chodzi o zbliżanie się bądź unikanie otoczenia. Są osoby na ogół zorientowane wobec innych pozytywnie i wręcz przeciwnie. No, ale nie trzeba być psychologiem, by się tego domyślić.
Pewnie dlatego nigdy specjalnie nie fetyszyzowałam dyplomów czy wykształcenia.
Czytając niektóre dialogi Niskorosłej, miałam wrażenie, że się zbliżam do granicy literatury, a za nią jest już tylko fatyczna paplanina... Miałaś jakiś wyraźny cel, tak jaskrawo wykorzystując kolokwializmy? Nie przeszedł Ci jeszcze kult Masłowskiej?
Chyba za bardzo się starałam, żeby nikt nie nazwał moich dialogów papierowymi czy sztucznymi. Stąd ta paplanina i kolokwializmy. Bo przecież na co dzień tak się właśnie rozmawia. Inna sprawa, że w literaturze może nie wyglądać to najlepiej i rozumiem wątpliwości. Co do kultu Masłowskiej, to w porównaniu z tym, co było kiedyś, chyba trochę przywiądł. Choć jej literackie poczynania interesują mnie nadal.
Dostrzegasz ewolucję? Wydaje mi się, że zbliża Cię do niej balansowanie między szyderstwem a współczuciem i charakterystyczna dla niej równowaga.
I to jest właśnie u Masłowskiej najlepsze. Pisze o jakiejś patologii, co prawda małej i nieszkodliwej, takiej raczej minipatolce, a ja jestem w stanie się w tym odnaleźć. I wcale nie czuję się lepsza. To właśnie przez ten balans, o którym powiedziałaś. Bo tak na dobrą sprawę, co ja mogę mieć wspólnego z dresikiem z Warszawy z Innych ludzi? Co on może mi powiedzieć o moim świecie? I czy w ogóle? Okazuje się, że narysowany niby prześmiewczo, ale z jakąś tam dozą czułości - i owszem. Tytuł Inni ludzie odczytuję zresztą przewrotnie.
A co masz wspólnego z niskorosłą?
Wiek, wykształcenie, lektury, kompetencje kulturowe. To, że stawiam miłość na pierwszym miejscu. Pewien rodzaj niezależności w myśleniu. Zmysłowość. Upór i empatię. Trochę tego jest. Swoje postacie literackie wyposażam w cechy własne, bo lepiej mi się wtedy piszą. Jestem w końcu egocentryczką. Zauważyłam jednak, że z każdą kolejną książką oddalam się od siebie. I przedstawiam doświadczenia coraz bardziej odległe. Bardzo mnie ta ewolucja cieszy, bo po debiucie bałam się trochę, że już zawsze będę uprawiać życiopisanie. Okazało się na szczęście, że mam coś do opowiedzenia nie tylko o sobie.
Te osoby, o których piszesz na skrzydełku książki, weszły w głębszą relację z Tobą? Zrobiłaś reasearch, żeby przedstawić środowisko?
Osoby ze skrzydełka akurat nie. Przyznaję się bez bicia: nie jestem tytanem reasearchu. Delikatnie rzecz ujmując. Ta książka jednak wymagała ode mnie twardych danych, na przykład na temat wydłużania kończyn albo dziedziczenia achondroplazji. Tym razem nie wszystko mogłam powierzyć swojej wyobraźni, więc szukałam: na forach, w różnych opracowaniach medycznych.
Przy zanurzeniu w codzienność, Niskorosła swoją oszczędnością w przedstawianiu wydarzeń zbliża się do przypowieści. Na ile to było nawiązanie świadome, na ile intuicyjne?
Przypowieść? Bardzo mi się podoba ten trop. Sama o tym nie pomyślałam, ale coś w tym jest. Wszystko w moim pisaniu, od a do zet, jest intuicyjne. Do tego stopnia, że sama siebie potrafię zaskoczyć.
Złapiemy konkret? Co Cię zaskoczyło przy pisaniu Niskorosłej?
Zaskakiwał mnie każdy dzień. Musisz wiedzieć, że piszę praktycznie bez planu. Po prostu siadam i czekam, aż słowa same ułożą się w zdanie. Ciężko to wytłumaczyć komuś, kto nigdy nie pisał w ten sposób. Ucieknę się do metafory. W czasie pracy nad tekstem czuję się, jakbym była prowadzona na niewidzialnej smyczy. Przez co lub przez kogo - nie wiem. Ale często sama jestem zaskoczona kierunkiem, w jakim ostatecznie podążam.
A nie czujesz dysonansu w tym, że Gosia paple, a jednocześnie jest czytelniczką wyrafinowanej literatury, m.in. Fikcji Borgesa...
Absolutnie nie. Kondycja człowieka jest jednak bardziej złożona niż konstrukcja cepa. To, że czyta wyrafinowaną literaturę, nie oznacza wcale, że będzie toczył dysputy tylko i wyłącznie na jej temat. Co więcej, uważam, że gdyby tak było, stałby się szybko nieznośny dla otoczenia. Mnie też zdarza się czytać bardziej wymagające rzeczy, ale czy mam potrzebę epatować tym w towarzystwie, które tego nie robi? No, nie bardzo. Takie tematy poruszam tylko z ludźmi, co do których jestem pewna, że moje „mędrkowanie” ich w jakimś stopniu zainteresuje. Na co dzień jestem raczej prostolinijna. I mam wiele tematów do rozmowy równie ciekawych jak Fikcje Borgesa, choć z zupełnie innej półki. Paplanie z koleżankami też potrafi być fajne i twórcze. Nie demonizujmy go.
Czy jesteś zwolenniczką psychologii pozytywnego myślenia, czy też chcesz je skompromitować?
Ani jedno, ani drugie. Ale chyba wiem, do czego pijesz. Ostatecznie Niskorosła wyszła mi zaskakująco pozytywna, prawda? Zwłaszcza jak na mnie. Sama się temu dziwię. To ma chyba związek z rewolucją osobistą, którą przeszłam, a o którą pytałaś mnie na początku naszej rozmowy. Zmieniłam się i zaczęłam trochę inaczej postrzegać świat. Teraz bardziej doceniam dobro. Widzę je i daję o nim świadectwo.
No nie wiem, czy Niskorosła jest zaskakująco pozytywna. Byłam pewna, że chcesz pokazać, jak pozytywne wzorce, które Gosia ma wkładane do głowy przez rodziców i które wynikają z pozytywnego stosunku do „bliźniego swego”, rozbijają się o tkwiące w niej instynkty i lęki związane z poczuciem niższej wartości, od którego nie zdołała się uwolnić. Nie jesteś przekonana do zakończenia, które sama napisałaś?
Mamy chyba inne przekonania na temat Gosi. W moim odczuciu ona - jak na osobę niskorosłą - świetnie sobie w życiu radzi. Między innymi dzięki swoim rodzicom i ich metodom wychowawczym. Zdobyła wykształcenie, zarabia pieniądze, ma wokół siebie kochająca rodzinę i przyjaciół. Czegóż można chcieć więcej? Chyba tylko centymetrów. I o tym jest ta książka.
No dobra, ale jest więźniarką. Nie zwalił się na jej głowę cały świat?
Oczywiście, że zwalił, ale ona się z tego podniesie. Powstanie jak Feniks z popiołów. Takie domysły powinien mieć czytelnik w czasie lektury. Gosia wcale nie jest taka słaba. Pójdzie do więzienia i z niego po trzech latach wyjdzie. I prawdopodobnie będzie normalnie żyć, ma dla kogo.
A nie odkryła w sobie czegoś, czego odkryć się nie spodziewała? Pytanie, jak nazwać TO, że odwołam się do znanego wiersza Miłosza...
Oczywiście. Odkryła choćby to, że w pewnych warunkach jest w stanie posunąć się do morderstwa. Co prawda w obronie swojej nietykalności, godności i autonomii, ale jednak. Nawiązujesz do wiersza Miłosza, a mnie przyszła do głowy Szymborska i jej „tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono”.
No więc, jak to jest na obecnym etapie Twojego myślenia o świecie - zmysły i seks są siłą kreatywną czy destrukcyjną w człowieku?
Najciekawsze jest właśnie to, że - w zależności od okoliczności - seks może mieć siłę dwojakiego rodzaju: kreatywną i destrukcyjną. Dla jednych jest formą radosnej ekspresji i ma wartość wyzwalającą, dla innych może być źródłem zniewolenia i opresji. Jedni czerpią z niego witalność, przyjemność i radość, drudzy traktują jako obowiązek i zło konieczne. Seks na pewno pełni funkcję więziotwórczą, stąd ten cały galimatias, gdy dochodzi do zdrady. Bo czym jest zdrada? W wielkim skrócie: karmieniem zmysłów z nielegalnego źródła. O tym piszę w mojej książce. O tym, że seks pozamałżeński z jednej strony łączy kochanków, ale z drugiej dzieli małżonków.
A tak w ogóle, jeśli nie opuści mnie - póki co mglisty - pomysł na moją kolejną książkę, to będzie ona traktować właśnie o tym: o seksie i zmysłach. Mam nadzieję, że wyczerpię w niej ten arcyciekawy temat.
A to Niskorosła nie jest o porywie zmysłów? Dzięki za złudzenia! I za rozmowę.

NISKOROSŁA | wywiady | JanKa

PRZYŚLIJ TEKST
NOWOŚCI